Nauka przez zabawę – to możliwe :) wywiad z Teodorem Sobczakiem
W miłej, wesołej atmosferze w biurze Fundacji Wspierania Edukacji i Rozwoju “Innowatorium” http://www.innowatorium.org/ spotkałam się z bardzo pozytywnym prezesem fundacji Teodorem Sobczakiem.
Fundacja Wspierania Edukacji i Rozwoju “Innowatorium” działa od 2009 roku i ma na swoim koncie wiele ciekawych projektów wykorzystujących grywalizację.
Przy pysznej kawie zrobione przez samego prezesa zasiedliśmy do wywiadu.
Teodor Sobczak
Trener, wykładowca, ale przede wszystkim twórca narzędzi edukacyjnych i metodyk tej tematyki. Od 2004 roku zajmuje się tworzeniem zaawansowanych narzędzi symulacyjnych wykorzystywanych w branży szkoleniowej. W jego bogatym dorobku znajduje się kilkadziesiąt gier edukacyjnych różnego rodzaju. Tworzył gry planszowe, przeglądarkowe, edukacyjne gry miejskie oraz szkoleniowe gry interaktywne. Wykłada i prowadzi warsztaty w Warszawskiej Szkole Reklamy.
Prowadzisz Fundację Wspierania Edukacji i Rozwoju Innowatirium, czy mógłbyś opowiedzieć moim czytelnikom czym się zajmujecie?
W największym skrócie robimy gry edukacyjne. Już dość dawno temu razem z grupą przyjaciół stwierdziliśmy, że nasz system edukacji, ma swoje wady i jeden duży problem – przygotowuje dzieciaki do świata, który nie istnieje. Młodzieży po szkole brakuje podstawowych umiejętności funkcjonowania w społeczeństwie, nie potrafią załatwić sprawy w urzędzie, nie wiedzą jak negocjować czy wyrażać swoje zdanie.
Chcieliśmy jakoś temu zaradzić i postanowiliśmy stworzyć fundację, która odpowie na te potrzeby. Wiedzieliśmy, że rewolucja w edukacji kiedyś nastąpi i chcieliśmy tworzyć narzędzia, które w tym pomogą.
Zaczęliśmy więc tworzyć gry edukacyjne, z czasem rozszerzyliśmy naszą działalność o bardziej obszerne formy takie jak edukacja metody projektowej z wykorzystaniem prototypów, edukacja w działaniu. Wykorzystując gry uczyliśmy przez zabawę jak radzić sobie z wydarzeniami i wyzwaniami, które mogą ich spotkać w prawdziwym życiu.
A kiedy zaczynaliście swoją działalność – jakie było podejście szkół i firm do grywalizacji? Jak oni zareagowali na pomysł?
W tym wypadku trochę się zmieniło od kiedy zaczęliśmy działać. Na początku było ciężko bo działaliśmy jako grupa zaangażowanych ludzi, jeszcze bez fundacji.
Przychodziliśmy do szkoły „Dzień dobry jestem Teodor Sobczak z takiej i takiej firmy, chcemy przeprowadzić warsztaty” i słyszeliśmy „to Pan sobie poczeka”. Niewiele z tego czekania wynikało, byliśmy zbyt anonimowi, założyliśmy więc Fundację i to był strzał w dziesiątkę, zmiana w nastawieniu była odczuwalna. Po założeniu fundacji gdy przychodziliśmy do szkoły mówiąc „Dzień dobry Teodor Sobczak z Fundacji Innowatorium, chcemy przeprowadzić warsztaty” – to słyszeliśmy „Pani dyrektor chętnie Pana przyjmie”. To była duża różnica w podejściu do nas, zaczęto nas postrzegać nie jako osoby, które chcą na szkole zarobić, a chcą coś od siebie dać.
Już nie patrzyli na mnie jak na dziwnego człowieka z wąsem ,który przychodzi do szkoły i chce się bawić z dziećmi. <śmiech>
To nam pozwoliło dotrzeć do szkół, ale reakcje samych nauczycieli też są bardzo różne. Jeśli nauczyciel jest otwarty, czuje klimat i chce coś zrobić to łyka nasze pomysły jak pelikan i dosłownie bierze nas z dobrodziejstwem inwentarza. Wtedy jest świetna energia na spotkaniach i warsztatach.
Są jednak nauczyciele którzy, od razu mówią, że oni to w gry nigdy nie grali, nie rozumieją po co, mówią że gry to tylko dla dzieci i raczej tylko chłopcy. Wtedy pracuje się ciężej, ale udaje się często zmienić ich nastawienie gdy pokazujemy jak to działa. Niestety przeświadczenie, że gry są tylko dla chłopców dalej pokutuje, mimo że nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Jako Innowatorium przychodzimy z projektami edukacyjnymi współfinansowanymi przez Unię Europejską. Wiele fundacji przychodzi z takimi projektami do szkół więc trafienie na osobę, która poczuje nasz pomysł jest bardzo ważne.
A jak dzieciaki reagują na wasze zajęcia?
Dzieciaki w 100% się angażują, dajemy im coś czego szkoła nie ma szansy im dać, ponieważ nawet najbardziej zaangażowani i pomysłowi nauczyciele mają napięty harmonogram zajęć oraz tonę papierów do wypełnienia. I tu przychodzi fundacja, która przeprowadza projekty z dzieciakami. Młodzież przy dobrej zabawie uczy się czegoś fajnego i wartościowego. Wpadamy do szkoły i pompujemy w dzieci pozytywną energię i np. prowadząc dla nich grę symulacyjną z klockami uczymy ich zarządzania czasem, koordynacji działań, rozpoznawania ról w grupie. Rzeczy, których w szkole nie mają okazji się nauczyć.
Robicie to w ramach zajęć np. na lekcjach WOS-u? Czy są to zajęcia dodatkowe „po”?
Najczęściej warsztaty odbywają się w ramach zajęć, natomiast jakiś czas temu gdy testowaliśmy SmileUrbo. Pojechaliśmy do Trzcianki, jest tam super gimnazjum i naprawdę fantastyczni ludzie, byliśmy tam dwa dni – piątek i sobotę. W piątek zajęcia były obowiązkowe, bo Pani dyrektor stwierdziła, że jest to świetny pomysł i chciała, żeby jej uczniowie w to zagrali. Dzieciaki pograły w piątek i w sobotę mieli przyjść tylko chętni. Przyszło 98% dzieciaków 🙂
Czyli pomysł chwycił? 🙂
Tak i dzieciaki poświęciły na to pół soboty, mimo że miały wprost powiedziane, że nie muszą. One chciały być i bawić się z nami. Te które nie mogły tłumaczyły, że nie mogą bo mają wyjazd z rodziną, a bardzo by chcieli być. Te gry, zwłaszcza symulacyjne, które im pokazujemy działają na bardzo wysokich emocjach. Ile pamiętasz emocjonujących lekcji ze szkoły?
A jak myślisz czy grywalizacja będzie się rozwijać? Jak ten trend będzie wyglądał za parę lat? Czy w tym momencie jesteśmy już na maksie naszych możliwości czy będziemy lecieć w kosmos?
Może w kosmos nie, ale będziemy się rozwijać. Grywalizowanie procesów jest bardzo korzystne, może nie wszystko da się zgrywalizować, ale zastępowanie niektórych procedur mechanizmami gry jest opłacalne, zarówno dla szkół jak i firm. W Korporacjach gdy coś się opłaca to jest szansa to wprowadzić. Za kilka lat prawdopodobnie i do nas dotrze fala zainteresowania grywalizacją. Wolniej dociera ona do szkół, częściej grywalizacji używa się już w firmach, zarówno w stosunku pracowników jak i klientów. Takie grywalizacje mają różny charakter, jako przykład można podać coś na co „choruje” moje dziecko – świeżaki z biedronki. Doskonały przykład dobrze przemyślanej grywalizacji, dzieci kolekcjonują pluszaki warzyw i owoców, lubią je więc chętniej jedzą w posiłkach warzywa. Rodzice kupują więcej owoców, to wszystko wpływa na zmiany nawyków u dzieci. Mój syn zaczął jeść warzywa! Sześciolatek! Oprócz wypchanych warzywek jest jeszcze aplikacja ‘Super Zwierzaki’ http://www.biedronka.pl/pl/superzwierzaki gdzie zbiera się karty, można zdobywać odznaki, jest to świetna zabawa dla dzieciaków. Szał jest zwłaszcza na karty bo te karty się wymienia. Sam jako rodzic organizowałem kilka wymian bo trzeba było zdobyć „białą mambę” lub inną rzadką kartę.
Jest to grywalizacja, która celuje w rodzinę. W biedronce kupują rodziny, twórcy pomyśleli, że chcą, żeby ludzie jedli więcej warzyw więc wymyślili grę, która pobudza do takiego działania. Patrząc po ilości ogłoszeń o kartach i świeżakach na mojej sąsiedzkiej grupie to ta grywalizacja wyszła im bardzo dobrze.
Kilka dobrych lat siedzisz już w grywalizacji, jak oceniasz Polskę i to jak się ona rozwija na tle Zachodu? Bo tam grywalizacja jest już od jakiegoś czasu popularna, a u nas jest to nowe.
Samo pojęcie „grywalizacja” jest nowe, ale sam sposób jest już znamy, wiele lat temu nazywano to edutainment albo nauka przez zabawę. Nawet dziś gdy idziemy do klienta i rzucamy hasło „grywalizacja” to często nie wiedzą o czym mówimy i nie są przekonani do pomysłu. Trochę to odwzorowuje rynek gier – gracze to przeważnie 30 latkowie, a to 40 latkowie są osobami decyzyjnymi.
Prowadzę dużo szkoleń, często z grami ponieważ są świetnym narzędziem wspierającym trenera. Gry działają na dzieciaki, ale też na dorosłych. Gry planszowe dorosłym kojarzą się z chińczykiem czy scrablami, więc sporo osób zaskakujemy tym co można w grze zrobić. Jakie było pytanie? <śmiech>
Jak oceniasz Polskie na tle zachodu 🙂
Jesteśmy do tyłu 😀 następne pytanie proszę.
A patrząc na grywalizację jakie widzisz jej dobre i złe strony?
Dobre strony – grywalizacja jest narzędziem, jeśli chcesz zbudować budkę dla ptaków to przyda Ci się młotek i piła, no ale tym młotkiem można sobie zrobić krzywdę, można się walnąć w palucha i bardzo podobnie jest z grywalizacją. To sposób na to, żeby zbudować ten karmnik, ale jeśli nie wymyślimy dobrze założeń, jeśli jest za mało czasu, czasem za mało pieniędzy to może się okazać, że nam nie wyjdzie. Więc jeśli chodzi o dobre strony to jest ona usprawnieniem, daje jakościową różnicę na poziomie zaangażowania, na poziomie rzetelności wykonywanych działań, na poziomie budowania nawyków.
Natomiast z drugiej strony nietrafiona grywalizacja to dokładne przeciwieństwo, demotywacja np. jeśli niezależnie od starań nie jestem w stanie zdobyć nagrody bo jest tylko dla 3 najlepszych, to po co walczyć i grać? W efekcie zmotywowane są tylko osoby będące najbliżej nagrody.
Może się zdarzyć, że grywalizacja będzie niezrozumiała albo zbyt infantylna. To są zagrożenia.
Są też rzeczy których moim zdaniem nie powinno się grywalizować np. wycieczka po Oświęcimiu.
Jest wiele przykładów gier, które nie działają w określonych miejscach, taki przykład jak Pokemon Go, gdy pokemony pojawiły się na terenie obozu koncentracyjnego wywołało to burzę i obrzucenie społeczne. O takich rzezach trzeba pomyśleć zawczasu.
Jakbyś miał doradzić jak stworzyć dobrą grywalizację, jakie powinna mieć cechy?
Najpierw się zastanów „Po co?” Trzeba do tego podejść projektowo- jakie mamy założenia? do czego dążymy? co a grywalizacja ma nam dać na koniec? jaka jest nasza grupa docelowa? co ich interesuje, czym się charakteryzują, jaką mają strukturę wieku, płci, ile mają pieniędzy, jak spędzają swój wolny czas?
Czyli grupa docelowa i badanie jej potrzeb, nic nowego pod słońcem.
To jest absolutnie normalny projekt, kiedy już wiemy czego chcemy to grywalizacja daje nam szerokie pole do manewru, możemy wybrać medium za pośrednictwem którego chcemy działać. Jeśli chcemy uatrakcyjnić nudną ścieżkę turystyczną, możemy postawić na jej trasie zadania. Medium, które nam będzie potrzebne to aplikacja w komórce, odpowiednie kody, po skanowaniu których dostajemy pakiet informacji co trzeba zrobić. Możemy wykorzystać mechanizmy z innych gier lub stworzyć nowe.
Czy mógłbyś przybliżyć nad jakimi projektami pracujecie w Innowatorium?
Ostatnio w Innowatorium stworzyliśmy grę, która rozrosła nam się w większy projekt, -„Dam dobro” idea jest taka, żeby wszyscy ludzie w niego zaangażowani coś od siebie dali i coś otrzymali.
Podstawą była zbiórka publiczna starych sprzętów, zbiórką zajmowały się dzieciaki z podstawówek w danej gminie.
Akcja odbyła się w Skaryszewie, który jest niewielką miejscowością w małej gminie. Mieliśmy wsparcie lokalnej grupy działania, burmistrza oraz wszystkich szkół w gminie. Stworzyliśmy tam taki „poligon” dla dzieci, żeby mogły się nauczyć jak organizuje się taką zbiórkę. Daliśmy im nasze know-how, zarówno dorosłym jak i dzieciakom, ale to oni zorganizowali zbiórkę, dzięki czemu czuli, że to ich akcja i bardziej się w nią angażowali.
W ramach projektu odbyły się warsztaty jak robić zdjęcia i je potem obrabiać, jak skutecznie ogłaszać zbiórkę itp. Kiedy graty już zebrano to razem z lokalnymi rzemieślnikami odbyła się akcja upcyclingu. Dla przedsiębiorców to świetna reklama ich zakładów, przyuczali też młodzież jak robić różne rzeczy i zachęcą ich żeby sami to robili np. ze starej pralki stolik, a ze starego dysku kolczyki. Nadano nową wartość starym przedmiotom.
Do akcji przyłączyły się lokalne firmy takie jak zakłady fryzjerskie, lokalna drukarnia, restauracja czy firma robiąca kostkę brukową. W ramach tego projektu np. Właściciel firmy transportującej bruk przewoził zebrane sprzęty, fryzjerka (inaczej mówiąc lokalne centrum przekazywania plotek) zawiesiła plakaty i promowała akcję.
W ramach projektu odbyła się gra miejska, punkty gry mieściły się w tych zakładach, co jest dla nich formą reklamy. Wiadomo, jeśli zajrzymy w ramach gry do restauracji, dowiemy się,że właściciel jest zaangażowany w życie lokalne i ma fajny menu to może w następny weekend wpadniemy do niego na obiad. Dorośli, którzy towarzyszą dzieciom w grze także mają korzyści, mogą się np. dowiedzieć, że firma brukarska szuka pracownika. To jest fajny sposób na to, że firmy mogą pomóc, ale mogą się przy tym promować.
Dużo rzeczy działo się we wrześniu i w wakacje. Szkolenia, warsztaty z dzieciakami takie jak zabawa klockami ucząca uczciwego podziału czy komunikacji. To jest zabawne, że po takich warsztatach na pytanie od rodzica: „Synku co dzisiaj robiłeś na warsztatach?” dziecko odpowie „A bawiłem się klockami” ale w głowie zostanie mu, to że nauczył się jak dawać feedback w lepszy sposób, jak wyrażać swoje zdanie. Przy okazji zabawy dzieci wchłaniają te umiejętności.
W sumie odbyły się 3 gry, jedna gra miejska, o której wspomniałem wcześniej, jedną grę karcianą, która służyła głównie NGO-som i ludziom zaangażowanym (Stowarzyszenie Samorządów, Lokalna grupa działania w to, żeby mogli określać swoje zasoby, co mogą zrobić i jak je wykorzystać. Gra pomogła im się ze sobą skomunikować. Oraz gry szkoleniowe/warsztatowe dla dzieciaków.
A gdybyś miał wymienić swoją ulubioną grywalizację, taką która zrobiła na tobie największe wrażenie. Co by to było?
Mam dwie 🙂 z obiema jestem związany. Jedna to Taketask (http://www.taketask.com/pl/) czyli zgrywalizowany, rozproszony system zbierania informacji do badań konsumenckich.
Stajemy się agentami w grze, na nasza komórkę za pośrednictwem aplikacji dostajemy zlecenia np. Agencie udaj się do takiego i takiego sklepu i tam zrób zdjęcie mąki danego producenta, serka i bułki, wpisz do aplikacji ich ceny. Pójdź do salonu i podpytaj ich o ofertę. Nasze codzienne nudne wyjście po bułki staje się misją agenta. Łączy się to także z realną korzyścią, jeśli pójdziemy do sklepu i wydamy te 10 zł na bułeczki, serek i mąkę to dostaniemy 15. To jest taka grywalizacja w której się dodatkowo zdobywa realną kasę. To się przyjęło do tego stopnia, że Taketask wszedł na giełdę. Rozwijają się prężnie, a ja w pewien sposób nadzoruje to i wspieram ich radą.
Drugi przykład też jest super. Wyobraź sobie najnudniejszy temat jaki tylko może być – aplikacja wsparcia procesów sprzedaży.
Wszystkie systemy SFA to nudna tabelka, w której smutny Pan musi odhaczyć po kolei wszystkie punkty. Szalenie nudne, pomijane, wypełniane post faktum. Zamiast kija postanowiliśmy dać marchewkę.
Hanza to nakładka grywalizacyjna na SFA COMPANION. Polega to na tym, że mogą rywalizować w Hanzie, mogą zdobyć kupę Guldenów – waluty w grze, za którą mogą kupować rzeczy do gry np. statek.
Użytkownik ma też możliwość dawania sobie wzmocnień. Np. Wypłata 50zł za konkretną ilość guldenów, które zdobywa się wypełniając formularze dotyczące realnych obowiązków zawodowych. Masz w tym momencie zintegrowany system wsparcia sprzedaży z systemem premiowym. Pracownicy sami widza ile osiągnęli i na co mogą liczyć. Ludzie chcą wypełniać tabelkę bo mają po co, chcą tez rywalizować z innymi, nie tylko o miejsce w rankingach, ale o to kto ma „ładniejszy statek” lub „ładniejszą kamienicę”.
Jest sporo firm, w których status Twojego stanowiska odpowiada kolorowi Twojego krzesła. Ludzie rywalizują o to, żeby mieć konkretnego koloru krzesło bo wtedy jesteś Pan. Serio. To jest coś co się przenosi na grę, skoro krzesło w realu to czemu nie krzesło w grze, albo zamek lub baza na Marsie! 🙂 To kwestia dostosowania się do grupy odbiorczej. Skoro oni i tak muszą wypełnić te druczki, to czemu nie dodać do tego trochę zabawy, informacji zwrotnej, że właśnie zarobiłeś tyle guldenów, wykonałeś zadanie- super! Osiągnąłeś target. Chodzi o to, żeby to nie było nudne, żeby było wyzwaniem, bo rutyna morduje.
Dla kogo grywalizacja jest dobra? Komu byś ją polecił?
Kusi mnie, żeby powiedzieć wszystkim, bo sprawdzi się zarówno w dużych jak i małych firmach. W małej kawiarence, małym kosztem mogą zrobić grywalizację, która ściągnie klientów, którzy zazwyczaj mijają ich kawiarnię, czy za pomocą mechanizmu konkursowego, czy to z prostym zadaniem na ulotce, czy też aplikacja, podłączenie się do istniejącej gry. To nie muszą być duże korporacje. Wydaje się, że one mogą więcej, mają większy budżet, można to połączyć z istniejącymi systemami np. SFA, motywacyjnym. Ma już analizy dotyczące np. klientów. Mogą sprawdzić czy to było skuteczne i trafiło do grupy docelowej. Zwłaszcza przy wykorzystaniu nowoczesnej technologii, która daje dużą wiedzę o klientach. Ale sprawdza się to wszędzie.
A CSR? Czy widzisz zastosowanie grywalizacji w CSRze?:)
Nieeeeeee, absolutnie, nieeee nieee. <śmiech> pewnie, że tak! Działania CSRowe są najczęściej kierowane są nie tylko do klientów, ale też do pracowników czy społeczności lokalnych.
Dobrym przykładem jest duży zakład przetwórczy. Każda fabryka ma wpływ na środowisko, którego nie da się tak łatwo zniwelować, może jednak wpływać pozytywnie na swoją okolicę, sadzić drzewa, budować drogi, place zabaw, otworzyć przedszkole przy fabryce. Jeśli chcą angażować jako przedsiębiorstwo, zaktywizować lokalną społeczność, można dla nich stworzyć grę miejską z nagrodami. Można w niej zawrzeć elementy poznawania historii miasta czy ekologii, nabywanie nowych umiejętności, lub promocję firmy jako miejsca pracy.
Gry dają wiele możliwości, które firma może wykorzystać. Za pomocą gry możemy np. nakłonić ludzi, żeby odpowiedzieli na dwa pytania, które pomogą usprawnić jakiś proces.
Grywalizacja to odpowiedź na pytanie JAK? a nie CO?
Sama definicja grywalizacji jest taka, to wprowadzanie mechanizmów gry do istniejących procesów. 3 elementy grywalizacji to Frajda, Feedback i Ferajna, mamy z kim konkurować lub ma kto nas wspierać, bo to jest też ważne. Informacja zwrotna, która dzięki aplikacji jest natychmiastowa i najważniejsze fun z tego wszystkiego.
Za wywiad serdecznie dziękuję Teodorwi 🙂 i życzę samych fantastycznych projektów!